wtorek

Łóżkowe burrito

 Pewnie część z Was spodziewa się felietonu o treści erotycznej, ale nic bardziej mylnego. Poruszę tutaj temat najlepszego terapeuty mojego życia - kocyka (i w miarę dużego łóżka).
 Może jestem jedyną taką osobą na świecie, bo, gdy czuję niemoc w stosunku do całego świata, kładę się na materacu i zwijam w burrito. Powstaje ze mnie coś w rodzaju skulonego, a przy tym jeszcze zniekształconego meksykańskiego dania. Jeżeli kocyk jest wyjątkowo wielki, wtedy taco de harina jest też ślepe. Zauważ, drogi czytelniku, że gdy i Ty postanowisz wturlać się w swojego "Polarvide" z IKEI, rzeczywistość zniknie. Zostaniesz wciągnięty w rozmowę, podczas której jedynym połączeniem z nią będzie okno umieszczone naprzeciwko.
 Gdy byłam małą dziewczynką, bałam się wszelkiej maści nocnych potworów. Zostawienie otwartych drzwi sypialni lub stopy wystającej za powierzchnię łóżka zawsze groziło capnięciem przez mackę, szczypce, czy inną wyimaginowaną kończynę. Nie będę rozpisywać się, jak bardzo bzdurne mi się to teraz wydaje, Podejrzewam, że nie byłam jedynym takim dzieckiem. Skoro jest nas więcej, pewnie znasz to błogie uczucie bezpieczeństwa, które towarzyszyło wówczas zakryciu się kołdrą/kocem aż po same uszy.
 A teraz wyobraź sobie, że zostało mi tak do dzisiaj, lecz sytuacja powtarza się także w dzień. Nie jestem ideałem, boję się wielu rzeczy. Jednak tym razem odczuwam także strach przed demonami tego świata, nie tylko tymi spod łóżka. Teraz już jestem pewna, że, zarówno jedne, jak i drugie istnieją. Nie trzęsę tyłkiem ze strachu codziennie, wręcz przeciwnie, ostatnio coraz rzadziej. Mimo wszystko, gdy to się zdarza, kładę się na brzegu łóżka, biorę koc, po czym zwijam się w burrito.
 Może to śmieszne, ale kawałek miękkiego materiału naprawdę potrafi stworzyć barierę pomiędzy tobą a światem zewnętrznym. Jest jak ogromna tarcza, za którą można się schować, żeby chwilę pomyśleć. Bo właśnie taco de harina taką spełnia rolę. Nie jest usprawiedliwieniem dla strachu, lecz konfesjonałem, gdzie można się go wyzbyć. Nie traktuj swojego burrito jako "przerwy" w myśleniu, wykorzystaj je jako sposobność do zastanowienia się, ile razy w ciągu dnia masz do czynienia z "duchem rozmiarów rzeczywistych" (life - size ghost) [wejdź w link, nie pożałujesz].

Burrito - potrawa pochodząca z Meksyku i kuchni Tex - Mex. Składa się ona z pszenicznej tortill (w odróżnieniu od tacos, do których tortilla zrobiona jest z mąki kukurydzianej), która jest zawinięta wokół farszu.

 Jak wielu postów na tym, oraz na blogu w poprzedniej domenie, tak i tego nie należy traktować dosłownie, jeżeli jeszcze się nie domyśliłeś. Każdy może mieć swoje burrito, swój koc, swoją tarczę, swoje taco de harina, swoje przemyślenia, ale tak naprawdę...
 Pomyśl o tym, co skłania Cię do zmian, co rzeczywiście Cię chroni, co daje Ci poczucie bezpieczeństwa, co dba o Twój piękny umysł. Nie da się tego dotknąć, prawda?


Pomyśl
 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz